W poniedziałek w Cieszynie zmarł Władysław Tajner, polski skoczek narciarski oraz narciarz alpejski, olimpijczyk z Cortiny d'Ampezzo i Squaw Valley, uczestnik mistrzostw świata w skokach narciarskich w Lahti, trzykrotny mistrz Polski, rekordzista Wielkiej Krokwi - poinformował oficjalny serwis Polskiego Związku Narciarskiego.
Władysław Tajner urodził się 17 września 1935 r. w Goleszowie. Zaczynał od narciarstwa alpejskiego (w 1951 r. wywalczył tytuł mistrza Polski juniorów w slalomie gigancie), jednak ostatecznie podobnie jak jego starszy brat Leopold związał swoją karierę z narciarstwem klasycznym. Pierwsze skoki oddawał na obiektach w Goleszowie.
Dwukrotnie uczestniczył w igrzyskach olimpijskich. W 1956 r. wystartował w Cortinie d'Ampezzo i pomimo odniesionej kilka tygodni wcześniej kontuzji zajął 16. miejsce. - Przed olimpiadą polskie władze sportowe przeprowadziły ostatnie eliminacje na skoczni w Andermatt w Szwajcarii. Był to bardzo wietrzny obiekt. Było nas tam kilkunastu, z czego miało być wyłonionych pięciu do startu w Cortinie. W powietrzu dostałem tak silne uderzenie wiatru, że przekręcił mi on narty w powietrzu i upadłem bokiem na zeskok. Byłem cały obolały i poobijany. Trener Kozdruń rozmawiał z Włodzimierzem Reczkiem i obaj zadecydowali, że jednak pojadę na olimpiadę. W Cortinie zająłem się rehabilitacją. To mi bardzo pomogło i w przeciągu około czterech dni stan nogi znacznie się poprawił. W Cortinie byłem najlepszy z Polaków. Zająłem szesnaste miejsce - opowiadał Władysław Tajner.
Cztery lata później znalazł się w składzie reprezentacji Polski na igrzyska w Squaw Valley. Również z tymi igrzyskami związane były dramatyczne chwile. Władysław Tajner dwa dni przed wyjazdem do Squaw Valley uczestniczył w treningu na skoczni w Wiśle Malince, podczas którego jego przyjaciel z kadry Zdzisław Hryniewiecki doznał tragicznej kontuzji (został sparaliżowany). Wywarło to bardzo duży wpływ na psychikę Władysława Tajnera. Skoczek pojechał na igrzyska jako jedyny nasz reprezentant, a podczas treningu przed zawodami sam zaliczył ciężki upadek, uszkadzając łękotkę. Także i tym razem mimo bólu wystąpił w zawodach i zajął 31. miejsce. - Powiedziałem sobie, że choćby nie wiem co, to wystartuję. Zabandażowano mi nogę bandażem elastycznym i poszedłem na skocznię. Byłem zdenerwowany i w pierwszym skoku źle wyszedłem z progu, przeciąłem parabolę lotu i skok był fatalny. Po pierwszej serii byłem na jednym z ostatnich miejsc. W drugiej serii na próg najechałem spokojnie i wyszedł mi piękny skok. Zająłem jednak dopiero 31. miejsce - wspominał. Dwa lata wcześniej na mistrzostwach świata w Lahti Władysław Tajner uplasował się na 22. pozycji.
Władysław Tajner cztery razy brał udział w Turnieju Czterech Skoczni. Jego najlepszy występ to dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej, wywalczone w sezonie 1956/57. Zajął wtedy 15. miejsce w Oberstdorfie i Innsbrucku, 10. w Ga-Pa i 20. w Bischofshofen. W pozostałych startach ani razu nie wypadł z czołowej 30. klasyfikacji generalnej.
W marcu 1957 r. uzyskał 114 metrów w Planicy, co przez kilka lat było rekordem Polski. Był pierwszym Polakiem, który przekroczył granicę 110 metrów. Trzy razy wywalczył tytuł mistrza Polski (1956, 1957 i 1958), będąc pierwszym zawodnikiem spoza Zakopanego, który tego dokonał, a przez kolejne dwa lata zdobywał brązowy medal w tych zawodach.
Po zakończeniu kariery wyjechał do Austrii, gdzie pracował w fabryce nart Atomic. Później przebywał w Stanach Zjednoczonych, a w 1988 r. powrócił do kraju i zajął się szkoleniem młodych skoczków w klubie Beskid Brenna.
Władysław Tajner zmarł w poniedziałek 27 lutego 2012 r. Jego pogrzeb odbędzie się w piątek 2 marca o godzinie 13:00 w kościele katolickim w Ustroniu.
Dwukrotnie uczestniczył w igrzyskach olimpijskich. W 1956 r. wystartował w Cortinie d'Ampezzo i pomimo odniesionej kilka tygodni wcześniej kontuzji zajął 16. miejsce. - Przed olimpiadą polskie władze sportowe przeprowadziły ostatnie eliminacje na skoczni w Andermatt w Szwajcarii. Był to bardzo wietrzny obiekt. Było nas tam kilkunastu, z czego miało być wyłonionych pięciu do startu w Cortinie. W powietrzu dostałem tak silne uderzenie wiatru, że przekręcił mi on narty w powietrzu i upadłem bokiem na zeskok. Byłem cały obolały i poobijany. Trener Kozdruń rozmawiał z Włodzimierzem Reczkiem i obaj zadecydowali, że jednak pojadę na olimpiadę. W Cortinie zająłem się rehabilitacją. To mi bardzo pomogło i w przeciągu około czterech dni stan nogi znacznie się poprawił. W Cortinie byłem najlepszy z Polaków. Zająłem szesnaste miejsce - opowiadał Władysław Tajner.
Cztery lata później znalazł się w składzie reprezentacji Polski na igrzyska w Squaw Valley. Również z tymi igrzyskami związane były dramatyczne chwile. Władysław Tajner dwa dni przed wyjazdem do Squaw Valley uczestniczył w treningu na skoczni w Wiśle Malince, podczas którego jego przyjaciel z kadry Zdzisław Hryniewiecki doznał tragicznej kontuzji (został sparaliżowany). Wywarło to bardzo duży wpływ na psychikę Władysława Tajnera. Skoczek pojechał na igrzyska jako jedyny nasz reprezentant, a podczas treningu przed zawodami sam zaliczył ciężki upadek, uszkadzając łękotkę. Także i tym razem mimo bólu wystąpił w zawodach i zajął 31. miejsce. - Powiedziałem sobie, że choćby nie wiem co, to wystartuję. Zabandażowano mi nogę bandażem elastycznym i poszedłem na skocznię. Byłem zdenerwowany i w pierwszym skoku źle wyszedłem z progu, przeciąłem parabolę lotu i skok był fatalny. Po pierwszej serii byłem na jednym z ostatnich miejsc. W drugiej serii na próg najechałem spokojnie i wyszedł mi piękny skok. Zająłem jednak dopiero 31. miejsce - wspominał. Dwa lata wcześniej na mistrzostwach świata w Lahti Władysław Tajner uplasował się na 22. pozycji.
Władysław Tajner cztery razy brał udział w Turnieju Czterech Skoczni. Jego najlepszy występ to dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej, wywalczone w sezonie 1956/57. Zajął wtedy 15. miejsce w Oberstdorfie i Innsbrucku, 10. w Ga-Pa i 20. w Bischofshofen. W pozostałych startach ani razu nie wypadł z czołowej 30. klasyfikacji generalnej.
W marcu 1957 r. uzyskał 114 metrów w Planicy, co przez kilka lat było rekordem Polski. Był pierwszym Polakiem, który przekroczył granicę 110 metrów. Trzy razy wywalczył tytuł mistrza Polski (1956, 1957 i 1958), będąc pierwszym zawodnikiem spoza Zakopanego, który tego dokonał, a przez kolejne dwa lata zdobywał brązowy medal w tych zawodach.
Po zakończeniu kariery wyjechał do Austrii, gdzie pracował w fabryce nart Atomic. Później przebywał w Stanach Zjednoczonych, a w 1988 r. powrócił do kraju i zajął się szkoleniem młodych skoczków w klubie Beskid Brenna.
Władysław Tajner zmarł w poniedziałek 27 lutego 2012 r. Jego pogrzeb odbędzie się w piątek 2 marca o godzinie 13:00 w kościele katolickim w Ustroniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
skoczyli razem z nimi